Ogród owocowo-warzywny na balkonie
3 kwietnia, 2022Szklarnia z poliwęglanu komorowego – jak wygląda po 2 latach użytkowania?
10 kwietnia, 2022Niekiedy szybki rozwój sadzonek staje się problemem
Może to dla niektórych zabrzmieć jak kuriozum, ale prawdą jest, że w niektórych sytuacjach poszukujemy sposobu na ograniczenie zbyt bujnego wzrostu naszych sadzonek w mieszkaniach czy też domach, w sytuacji, gdy nie mamy już miejsca, żeby je rozstawiać, a zarazem nie mamy miejsc, gdzie będzie odpowiednia ilość światła. Sadzonka bez światła zmarnieje.
Takie sytuacje są rzadkie, niemniej mają miejsce i wynikają z różnych powodów - czasem to nasza wina, a czasem pogody jaka utrzymuje się za oknem. Skoro poświęciliśmy wiele tygodni na uprawę roślin od nasionka do sadzonki, to serce boli, gdy ta staje się zbyt wyciągnięta i delikatna, w tym grozi jej złamanie lub nawet zamarcie z powodu "wątłości". Trzeba zatem próbować je jakoś ratować, żeby nie wyrzucać, choć czasami to drugie okazuje się koniecznością, gdy stan rozsady jest bardzo zły.
Jak spowolnić wzrost sadzonek na parapecie?
Pogoda wiosną niepozwala wysadzać sadzonek
Wiele zapytań do DIONP jest odwrotna od tytułu nagłówkowego tego artykułu, czyli jak podpędzić rośliny, ale pamiętajmy o tym, że samodzielne siewy roślin i własnoręczne tworzenie rozsady ziół, warzyw i kwiatów wymaga odpowiedniej ilości miejsca. Początkowo, gdy dopiero siejemy nasiona to wydaje nam się, że pomieścimy się, ale gdy zaczniemy tworzyć rozsadę i każdej roślinki będzie żal, to tego miejsca drastycznie ubywa.
Poważny jednak problem pojawia się wówczas, gdy nadchodzi czas przenoszenia sadzonek do gruntu lub nieogrzewanych tuneli i szklarni, a pogoda płata figle i na to nie pozwala. Były już takie przypadki (choćby rok 2020), gdy pod koniec maja trafiały się lokalne przymrozki do -3 stopni Celsjusza, co spowodowało, że wrażliwe na temperatury rośliny (głównie dyniowate i niektóre psiankowate) trzeba było sadzić pod koniec maja i na początku czerwca. Rzadko się to zdarza, ale na pogodę nie mamy wpływu. Taka sytuacja spowodowała, że część roślin musiała pozostać o niemal 2-3 tygodnie dłużej w domach niż zazwyczaj. Niektórzy niestety wskutek przymrozku potracili je, a tym samym wielomiesięczne efekty swojej pracy.
Zbyt wczesne siewy czyli mierz siły na zamiary
Jest też i druga strona medalu, czyli nasza raptowność. Ogrodnicy mają to do siebie, że gdy już nadejdzie nowy rok, to odliczają dni, kiedy można będzie siać rośliny. Owszem, jest kilka gatunków, które mają długi okres wegetacji i trzeba je siać jeszcze w środku zimy w warunkach domu/mieszkania, ale większość gatunków i odmian roślin dostępnych w handlu wysiewa się od marca, a resztę później (poza wyjątkami).
Zdarza się jednak tak, że nie patrzymy na terminy siewów podane na opakowaniach i wychodzimy z założenia, że im wcześniej zasiejemy, tym lepiej. Jeżeli mamy mnożarki, tunele i szklarnie ogrzewane lub ogrody zimowe to mamy szerokie możliwości, zwłaszcza, że są specjalne lampy pozwalające wydłużyć okres dnia, niezbędny dla wzrostu niektórych gatunków, ale gdy takich warunków nie mamy, to mocno zawężają się nasze możliwości. Musimy to zaakceptować, jeżeli naszym miejscem uprawy pozostaje tylko parapet okienny, ewentualnie podłoga koło okna balkonowego. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy nie mając warunków lokalowych, dlatego jako DIONP apelujemy do takich ogrodników – nie śpieszmy się. Poczekajmy na taki termin, który sprawi, że nie będą potem nasze zbyt wyrośnięte rośliny się męczyć, a my nic nie będziemy mogli zrobić, bo już miejsca nie ma.
Gdy pogoda nam sprzyja, to zwykle nie ma problemu – siejemy, pikujemy, pielęgnujemy rozsadę i następnie wsadzamy ja do gruntu lub pod nieogrzewane osłony w określonych terminach. Większość rozsady roślin ciepłolubnych jak np. papryki, pomidorów, bakłażanów, arbuzów i melonów wysadzamy po tzw. „Zimnych Ogrodnikach” czyli po połowie maja. Niekiedy pogoda pozwala robić to wcześniej, ale zdarza się i tak, że o wiele później.
Rozbujane rośliny azotem
Bardzo ważnym czynnikiem odpowiedzialnym za wybujałe sadzonki jest ich nagminne nawożenie. Jeżeli na naszym oknie jest światło i dodatkowo ogrzewanie, to rośliny doobrze się czują. Gdy dołożymy do tego żyzną glebę, regularne podlewanie i do tego wdrożymy wczesne nawożenie pod korzeń albo nalistne, to roślina dostaje "sygnał" do bujnego wzrostu. Tego oczekujemy, ale niekoniecznie na oknie, gdy już nie mamy miejsca, gdzie je rozstawić. Lepiej zatem wstrzymywać się z nawożeniem sadzonek, gdy do ich wsadzania do gruntu jest jeszcze czas. Lepiej używać żyznego podłoża ogrodniczego, które nakarmi nam rośliny, a ewentualne nawożenie organiczne będź mineralne wprowadzić dopiero pod koniec uprawy parapetowej. To wzmocni roślinę, ale zarazem nie będzie miała już czasu wybyjać, gdyż wkrótce trafi do gruntu w miejscu docelowej uprawy.
Nie każdy ma ogród zimowy, inspekt, tunel lub szklarnię ogrzewaną
Pamiętajmy, że to nie wina roślin, że te silnie rosną. To w normalnych warunkach bardzo dobra sytuacja, ale nie każdy ma dobre warunki lokalowe żeby bawić się w siewy i sadzenie. Część osób mając np. mieszkania chłodne, położone od północy, gdzie światła w ciągu dnia jest mało w okresie zimowo-wiosennym celowo rezygnuje z takich czynności, gdyż sytuacja przy takich lokalach mocno zawęża pole działalności ogrodniczej, a nie każdego stać na zakup specjalnych lamp wspomagających wzrost roślin. Na te kilka, kilkanaście roślin na parapecie często się to nie opłaca.
Co zatem zrobić w sytuacji, gdy już w kwietniu nasza rozsada jest zbyt wybujała i nie mamy, jak jej rozstawić? Co zrobić, żeby rośliny wzajemnie się nie zacieniały, a tym samym nie rozwijały wiotkich pędów, wydłużonych międzywęźli oraz wątłych liści?
Jest na to sposób, ale musi być prowadzony uważnie i racjonalnie i polega na celowym wprowadzeniu roślin w stresy, co zakłóci ich metabolizm a tym samym rozwój. Jest to zawsze ostatnia deska ratunku, zwłaszcza, gdy grozi nam, że jak rośliny dalej będą zbyt szybko rosły, to trafią na śmietnik, gdyż tak są tak delikatne i łamliwe. Wprowadzanie roślin w stres musi być kontrolowane, gdyż jak wielokrotnie DIONP podaje – stres u roślin (biotyczny lub abiotyczny) to czynnik, z którym ogrodnik musi walczyć, a nie celowo rośliny w nie wpędzać, ale jak zaznaczamy – czasem na szali jest przetrwanie rozsady, więc niekiedy nie ma wyboru.
Przy hobbystycznej produkcji rozsady w mieszkaniach i domach, zakres możliwości ograniczania rozwoju wybujałych roślin zwykle sprowadza się tylko do dwóch działań – wywołania stresu wodnego (suszowego) i stresu termicznego (obniżenia temperatury). Niektórzy podają i zalecają dodatkowo wywołać stres świetlny w postaci zacienienia roślin, ale jako DIONP odradzamy takie działanie, jeżeli ma być prowadzone przez dłuższy czas, gdyż fotosynteza dla roślin to życie.
Czasami trzeba rośliny zestresowac żeby te spowolniły
Gdy nie ma już innego wyjścia w celu ratowania rozsady roślin czekających na wysadzenie trzeba wdrożyć celowoe ich zestresowanie. O ile ogrodnik zwykle ma zapobiegac stresom u roślin, które odbijają się na ich plonowaniu, tak na etapie sadzonek czasami trzeba je celowo wywołać żeby ratować kondycję roślin. Wszystko zależy jednak od tego jak długi jest przewidywany czas na wysadzenie rozsady i w jakiej już teraz jest ona kondycji. Niekiedy w połowie kwietnia częśc rozsady papryki, pomidora, nie wspominając o zbyt wczesnie wysianych dyniowatych ma już kwiaty, zasłania pół okna i zacienia samo pomieszczenie - to się czasem zdarza. Chcąc ograniczać zbyt silny wzrost sadzonek w domu, które rokują jeszcze przydatność do uprawy zaleca się:
- ograniczenie podlewania do niezbędnego minimum – roślina ma mieć wodę na przeżycie, ale na tyle jej mało niech będzie w glebie, żeby nie mogła jej wykorzystać na bujny wzrost. To cienka granica, dlatego nie można przeholować, zwłaszcza, że w domach trudno zapanować choćby nad temperaturą przy oknach, która przy słonecznej pogodzie może znacząco zwiększać transpirację (parowanie) u sadzonek i powodować „mdlenie” całych roślin. Balans niezagrażający roślinie to delikatny spadek turgoru – liść staje się delikatny i lekko się zwiesza, ale nie może całkowicie „zwisać” na roślinie, co już jest groźne jak się będzie powtarzało dłużej. Pewnym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest mocno ograniczone podlewanie gleby, a zarazem wieczorne spryskiwanie liści wodą (nigdy nie w trakcie dnia, gdy świeci do szyby słońce – ryzyko poparzeń słonecznych).
- całkowite wstrzymanie jakiegokolwiek nawożenia czy to gleby, czy przez nawozy dolistne. Niestety problemem jest w takiej sytuacji kupne podłoże do siewu i sadzenia, które zawiera nawozy mineralne, zwłaszcza szybko działające nawozy azotowe. To z drugiej strony zagrożenie, gdy ograniczamy podlewanie – może wówczas dojść do zasolenia podłoża i uszkodzenia korzeni roślin, gdy mała ilość wody jaką wnosimy do doniczki z glebą spowoduje, że korzenie zaciągną ją razem ze zbyt wysokim stężeniem nawozu mineralnego. Trzeba zatem wiedzieć jaką ziemię się kupiło do tworzenia rozsady (na opakowaniach powinno pisać czy dosypywano do ziemi ogrodniczej nawozy sztuczne). Jako DIONP proponujemy unikać do siewów i tworzenia rozsady podłoża, które producent „dosładzał” nawozami mineralnymi.
- obniżenie temperatury w pomieszczeniu, jeżeli nadal trwa okres grzewczy. To w połączeniu z ograniczonym podlewaniem powinno spowolnić intensywny wzrost roślin. Jeżeli jest to jednak pomieszczenie, w którym się śpi, to przynajmniej w ciągu dnia warto otwierać okno celem obniżenia temperatury wokół szyby – parapet okienny w słoneczne dni działa niczym szklarnia i to dobrze, ale gdy za bardzo wybujały nam rośliny to staje się to problemem i trzeba wdrożyć schładzanie.
- można utrzymywać dłużej rośliny w doniczkach o małej średnicy, gdyż z chwilą ich przesadzenia do większych szybko wegetacja ruszy. Osoby dwukrotnie pikujące np. pomidory, papryki czy bakłażany gdy zobaczą, że juz po pierwszym pikowaniu mają wybujałe rośliny, mogą się wstrzymać z drugim, tak żeby jeszcze bardziej rośliny nie rosły, gdy nie ma się na nie miejsca. Małe doniczki chwilowo spowolnią wzrost roślin, ale stosując tą metodę trzeba pamiętać o tym, że rośliny w małych doniczkach, które silnie mają poprzerastane korzenie trzeba częściej podlewać. Wskutek wyczerpania składników pokarmowych w tym akurat przypadku może być potrzeba zastosowania np. nawozu płynnego, żeby nie doprowadzić do zżółknięcia rośliny. Zbyt długo nie można jednak przetrzymywać roślin w zamałaych doniczkach.
- wystawianie roślin na zewnątrz w cieplejsze dni to także sposób na to, żeby stopować ich rozwój, zwłaszcza gdy w pomieszczeniu jest zbyt ciepło. To zarazem będzie hartowanie roślin, czyli ich stopniowe adaptowanie do warunków zewnętrznych, które każda roślina uprawiana w domu powinna przejść, żeby nie doznać „szoku środowiskowego”.
Niektóre negatywne skutki ograniczania wzrostu roślin
Decydując się na termiczno-wilgotnościowe spowalnianie wzrostu roślin trzeba się liczyć z tym, że nie zawsze się to uda. To tylko jest dobre na krótki czas, ale gdy do wysadzenia roślin mamy niekiedy ponad miesiąc i więcej, a już teraz rośliny cierpią, to problem niestety jest poważny i nie zawsze zakończy się sukcesem. Często to właśnie wskutek zbyt wczesnego ich posiania.
Trzeba się także liczyć z tym, że ograniczanie wielkości doniczki, podlewania i schładzanie roślin może wywołać np. żółknięcie dolnych liści. Nie będzie to skutek choroby, ale zaburzenie fizjologiczne na skutek „stresu” jaki wywołujemy.
Gdy nie zachowamy nadzoru nad procesem przesuszania gleby i obniżaniem temperatury, to możemy doprowadzić rośliny na skraj życia – ususzyć je lub przemrozić. To raczej informacja dla zapominalskich, którzy mogą zapomnieć o spowalnianiu roślin na kilka dni, a gdy zerkną z powrotem na parapet to ich roślinki mogą być wyschnięte, albo przypomną sobie, że przez kilka dni stały na balkonie i lokalny spadek temperatur je uszkodził lub zniszczył.
Gdy ktoś zdecyduje się zaciemniać rośliny i zapomni o nich na kilka dni, to może potem zastać bladożółte liście, które przy dłuższym zaciemnianiu zaczną od dołu żółknąc i odpadać.
Gdy nadejdzie dobry czas na wsadzanie
Gdy okaże się, że pogoda się wiosną ustabilizowała i nasza rozsada wreszcie może trafić do gruntu lub pod nieogrzewane osłony to pamiętajmy o tym, żeby choć 3-4 dni poświęcić na ich hartowanie, czyli adaptowanie do temperatury, wiatru, promieniowania słonecznego jakie jest poza naszym mieszkaniem/domem. Z tego powodu zwykle w ciągu dnia wystawia się rośliny na zewnątrz, a na noc chowa i tak kilka dni warto czynić, po czym wsadza się już roślinki w miejsce docelowe. Warto to robić, gdyż zwykle rośliny z uprawy parapetowej są słabsze niż te ze szklarni, gdzie warunki świetlne i termiczne są lepsze. Hartowanie roślin jest szczególnie ważne u tych osób, które mają zacienione parapety, więc gdyby ich rośliny od razu trafiły w grunt i na pełne nasłonecznienie to mogłoby dojść do poparzenia słonecznego.
Jak „ożywić” rośliny po sztucznym stresie?
Gdy rośliny celowo spowalniane we wzroście na etapie sadzonki wreszcie trafią na miejsce docelowej uprawy, to nadrobią to opóźnienie, jeżeli pogoda będzie im sprzyjała. Warto jednak im pomóc poprzez przygotowanie odpowiedniego stanowiska pod uprawę – dobra gleba, zbilansowane nawożenie (np. nawozami organicznymi), ale także po około 10-14 dniach od ich wsadzenia można rozpocząć biostymulację np. kwasami humosowymi oraz biostymulatorami. Biostymulacja to dobry sposób na wyprowadzanie roślin ze stresów, tak tych naturalnie występujących wskutek działania czynników biotycznych i abiotycznych, jak również w tym przypadku stresu sztucznego, w który sami wpędzaliśmy rośliny celem ograniczenia ich zbyt silnego wzrostu.
Autorzy: Paweł i Beata Bereś (Ogrodnicy DIONP)
Opracowano na podstawie własnego doświadczenia i literatury. Wszelkie treści zamieszczone na tej stronie internetowej (teksty, zdjęcia itp.) podlegają ochronie prawnej na podstawie przepisów ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2019, poz. 1231 z późn. zm.). DIONP wyraża zgodę na wykorzystanie całości lub części powyższej informacji, pod warunkiem podania źródła i odnośnika do adresu strony internetowej www.dionp.pl