
Arbuz odmiany Moon and Stars – liście i owoce z żółtymi kropkami
25 stycznia, 2022
Ogórecznik lekarski w ogrodzie – uprawa i wykorzystanie
26 stycznia, 2022Świat zwariował - pędzi jak oszalały
W dobie internetu zapanował niedobry trend polegający na wyścigach. Kto pierwszy ten lepszy. Dotyczy to już każdej dziedziny naszego życia. Przykładem są choćby przepisy na pierniczki na choinkę podawane 3 miesiące wcześniej albo sposoby malowania pisanek podawane w styczniu. To samo w realnym życiu – koniec wakacji, a tu już znicze na 1 listopada, a dzień po zniczach już piosenki świąteczne. Tak w kółko i w kółko i co roku szybciej i szybciej…
Pędzimy jako społeczeństwo szybciej niż TGV czy też inna kolej dużych prędkości. Byle szybciej, byle pokazać, że ja byłem/am pierwsza… Dokąd to prowadzi? – niestety niektórych na manowce. Pociąg ekspresowy dotarł już dawno także do ogrodnictwa hobbystycznego. Trend ten polega przede wszystkim na promowaniu bardzo wczesnych siewów jako dobrego rozwiązania pozwalającego uzyskiwać lepsze rośliny, tudzież plony. Co gorsze – pojawili się zwolennicy tego trendu, ale i poszkodowani.
Jak masz warunki to siej - nie kupisz wielu gatunków i odmian w postaci sadzonek
Siewy roślin i tworzenie własnej rozsady warzyw i kwiatów, często niesamowitych odmian, to kluczowy element ogrodnictwa-hobbystycznego. To jest wręcz znak i duma ogrodników, że większość robią sami. Żaden profesjonalny rolnik i ogrodnik nie uprawia w jednym miejscu tak wielu gatunków i tak wielu odmian choćby warzyw. Hobbyści bazują głównie na odmianach niszowych, często pochodzących z innych krajów, których duzi producenci nie uprawiają ze względów ekonomicznych. Największe bogactwo odmian tkwi zatem w tak niepozornym, a zarazem tak wielkim ogrodnictwie-hobbystycznym. Z całego serca zatem DIONP kibicuje wszystkim siejącym ciekawe rośliny i tworzących własną rozsadę. Dodajmy od razu – dobrą rozsadę pod kątem kondycji nadziemnych i podziemnych części. Dobra sadzonka, to potem lepsza roślina i mniej problemów. Faza sadzonki to krytyczny moment w rozwoju wielu roślin – gdy coś na tym etapie pójdzie nie tak, to problem będzie się ciągnął niekiedy aż do końca okresu wegetacji.
Roślinne pokraki to nic dobrego dla nas i dla nich
Prawdziwą sztuką jest stworzyć dobrą sadzonkę, a nie byle coś, co nie wiadomo, czy przeżyje po wsadzeniu do gruntu. Coś przerośniętego, wyblakłego, z wybujałymi do słońca wiotkimi pędami, które ledwo żyją, a potem po wkopaniu w grunt żółkną i męczą się wiele tygodni nie nazwiemy dobrą sadzonką. To jest wręcz porażka ogrodnicza i wiosną widać niekiedy na działkach jak takie wyblakłe, mizerne rośliny o wielkich gabarytach (czasami kwitną lub już owocują – np. pomidory) trafiają na grządki, gdzie przez tygodnie męczą się. Niekiedy giną jak są zbyt wybujałe i w dodatku źle zniosły stres termiczny czy wilgotnościowy. Potem jest płacz i żal, że roślinki z naszych sadzonek chorują, że plony są kiepskie, a są osoby, które dodatkowo swoje żale wylewają mocniej pisząc o ogrodnictwie negatywnie, że lepiej zasiać tylko trawę i tuje, bo warzywnictwo jest zbyt trudne i kosztowne i w dodatku przereklamowane. Oczywiście, że jest trudne i kosztowne, dlatego nie powinno się popełniać kardynalnych błędów, w tym choćby tych związanych z siewem.
Odpowiedzialność za porady internetowe
Tematu bardzo wczesnych siewów byśmy nie poruszali, gdyby nie moda na ogrodnictwo, a zwłaszcza na celebryctwo ogrodnicze, bez jakiegokolwiek przygotowania zawodowego. Pojawiła się w internecie specyficzna grupa osób, która do ogrodnictwa podchodzi nonszalancko – co? Ja rośliny nie potrafię uprawiać? Wystarczy zasiać i samo urośnie! Albo podejście takie, że „rośliny każdy głupi uprawiać może i nie ma w tym filozofii wielkiej”. W tym wszystkim najniebezpieczniejsza jest teoria, która niektórzy głoszą – „im wcześniej zasiejesz, tym wcześniej i więcej zbierzesz”.
Niestety, każdy w internecie może pisać prawie co chce. Nikt tu nikogo nie weryfikuje czy ma wiedzę, czy nie. Czy ma doświadczenie czy nie. Poza tym często nie zagląda się w kuluary, choćby pod kątem tego jakie warunki lokalowe ma ten ktoś kto poleca wczesne siewy i czy my mamy podobne. Bardzo jako DIONP szanujemy jednak te osoby (głównie blogerzy ogrodniczy), którzy owszem sami przeprowadzają u siebie wczesne siewy, ale zarazem choćby podają informację, że mają warunki, że dodatkowo grzeją, doświetlają rośliny i cudowne jest to, gdy od razu wskazują swoim sympatykom – słuchajcie, jak nie macie dobrych warunków, to jeszcze nie siejcie – poczekajcie. Tak powinien wyglądać profesjonalista i na szczęście w internecie można sporo takich ludzi znaleźć i sami im kibicujemy.
Czem siewka i sadzonka za młodu, tem...
Poruszając problem wczesnych siewów mamy na myśli takie, które są prowadzone końcem grudnia, w styczniu oraz na początku lutego pod kątem stworzenia sadzonek, które w grunt trafią dopiero w drugiej połowie maja. Jeżeli przykładowo wysiejemy paprykę czy pomidora tak wcześnie, to pamiętajmy, że w domu, na parapecie spędzi on z nami prawie 5 miesięcy. Prawie pół roku na parapecie – czy to będzie sadzonka? Nie !!! – to będzie już wyrośnięta roślina domowa, a nie gruntowa, w dodatku często mizerna, gdyż okres zimy to czas dnia krótkiego, a większość roślin, które uprawiamy na plon, to rośliny dnia długiego. Złe doświetlenie to nie tylko mizerny wygląd roślin, ale to także zaburzenia w metabolizmie roślin, w tym w zawartości fitohormonów.
Trzeba jasno odróżnić siew eksperymentalny od porady ogrodniczej zachęcającej innych do takiego działania. Trzeba też odróżnić siew gatunków roślin wymagających celowo bardzo wczesnych siewów np. z uwagi na długi okres kiełkowania, czy też długi okres wegetacji, które po prostu trzeba siać jak najwcześniej, żeby potem normalnie się rozwijały. Terminy siewów (często od do) podają producenci nasion na opakowaniach, bądź w katalogach odmianowych. Tych zaleceń powinni się trzymać wszyscy podążający drogą „tradycyjnego” ogrodnictwa, bo eksperymentatorzy robią wszystko na własne ryzyko i to powinni jasno głosić.
Termin siewu to jedno, ale jest pytanie – czy ja mam warunki na wcześniejsze siewy? Czy mój lokal daje roślinom dobre warunki na kiełkowanie i późniejszy prawidłowy wzrost? Na takie pytanie każdy z nas musi sobie odpowiedzieć indywidualnie, bo mieszkamy w różnych miejscach Polski, w różnych budynkach, o różnej wystawie w stosunku do kierunków świata. Rośliny potrzebują światła na etapie wczesnego rozwoju, tak aby prawidłowo przebiegała fotosynteza, a zarazem, aby nie musiały „uciekać” w kierunku światła, co powoduje ich wyciąganie się, często powiązane z kruchością (delikatnością) tkanek.
Nie mam warunków - muszę kupić gotowa sadzonkę !
Nie każdy z nas ma ogrzewaną szklarnię, oszklony ogród zimowy czy inspekt bądź pokój od strony południowej z dobrze doświetlonym oknem. Nie każdy ma też specjalne lampy doświetlające rośliny, które emitują światło o odpowiedniej sile i fali imitującej to słoneczne. To powoduje, że już nasze możliwości długiego przechowywania rozsady się kurczą. Im ciemniejsze mamy pomieszczenie, tym sytuacja jest gorsza. Z tego powodu część miłośników ogrodów świadomie (ale często i z wielkim smutkiem) musi zrezygnować w ogóle z własnych siewów i tworzenia rozsady na rzecz kupnych sadzonek. Ich warunki lokalowe nie pozwalają bowiem na produkcję dobrej rozsady. To niestety trudny temat i nie jest związany z tym, że się ludziom nie chce. Owszem są tacy co nawet pomimo dobrych warunków nie chcą się bawić w sianie tylko wolą kupić gotowe sadzonki, ale są i tacy co bardzo by chcieli „grzebać” w ziemi już od zimy, ale wiedzą, że ich lokal nie zapewni dobrych warunków do wzrostu roślin.
Człowiek radzi sobie na różne sposoby
Mając dobre doświetlenie i ogrzewanie to jak najbardziej siejmy, kiedy nam się podoba, choć naszym obserwatorom wskażmy wyraźnie, że mamy ku temu warunki, by nie wprowadzić ich w błąd. Gdy mamy nieco gorsze warunki to możemy zrobić dwie rzeczy – albo zakupić specjalne lampy doświetlające rośliny, tak aby ograniczyć ich wybijanie się, albo zastosujmy późniejszy termin siewów. Zwykle na opakowaniach nasion jest krótka charakterystyka uprawy i jest tam często podany termin siewów „od – do”. Użyjmy zatem nie tego najwcześniejszego, tylko tego późnego. Jeżeli mamy jakieś obiekcje czy rośliny zdążą nam wyrosnąć na odpowiednią wysokość to pamiętajmy o jeszcze jednej sztuczce – jest nim podkiełkowywanie nasion np. na wilgotnej gazie. Gdy potem delikatnie przeniesiemy nasionka z widocznym kiełkiem do gleby, to dalszy wzrost rośliny będzie już szybszy. Pamiętajmy także o pewnej ciekawostce – nawet jeżeli opóźnimy siewy o 7-14 dni i wydaje się nam, że wszystko stracone, bo termin uciekł, to nie poddawajmy się łatwo. Gdy małe sadzonki trafią do docelowego miejsca uprawy a pogoda i nasza pielęgnacja będzie im sprzyjała, to bardzo szybko nadrobią opóźnienie. czasami także nie warto siać roślin o zbyt wygórowanych wymaganiach co do terminów siewów - w doborze odmian znajdzie się wiele innych alternatyw, więc nie ma czasami po co ruszac z motyką na słońce, no chyba że chcemy ryzykować dla celów poznawczych.
My się nie śpieszymy, a mimo wszystko stratni nie jesteśmy przy późniejszych siewach
DIONP sam tworzy własne rozsady na parapetach okiennych. Mamy dobre warunki oświetleniowe, więc moglibyśmy rośliny siać już od stycznia, ale tego nie robimy. Zwykle zaczynamy pierwsze, nieliczne siewy roślin od połowy lutego, a apogeum przypada na drugą połowę marca. Dyniowate z kolei siejemy zwykle na początku kwietnia.
Co jednak ciekawe – my publicznie pokazujemy nasze plony oraz rośliny i często i porównujemy je z niektórymi osobami, które nie tylko sieją bardzo wcześnie, ale i je doświetlają, co jakby nie było rodzi koszty elektryczności. Można nam wierzyć lub nie, ale staramy się to publicznie pokazywać – zwykle to my mamy obfitsze plony, bo my akurat czekamy na plony i je wykorzystujemy w kuchni. Nie uprawiamy tylko roślin dla zabawy, dla pokazania ich. Testy testami, ale my żywimy się tym, co wyprodukujemy tak na działce w mieście, jak i na polu ornym na wsi.
Co jeszcze ciekawsze - niekiedy pomiędzy naszymi roślinami a roślinami tego samego gatunku uprawianymi przez „szybkich-ogrodników” jest 3-4 tygodnie różnicy (nasze są o tyle później siane) i w perspektywie całego sezonu nic nie tracimy na plonie, a wręcz mamy lepsze od innych. Ogrodnictwo to nie jest rywalizacja dla nas, ale po co się śpieszyć, skoro taki sam efekt można mieć stosując się do zaleceń agrotechnicznych, w tym bazując na własnej praktyce. My znamy nasz rejon uprawy. Każdy rok jest inny, ale mniej więcej można pewne rzeczy przewidzieć. Południe Polski faktycznie daje nam lepsze warunki uprawy niż północ, dlatego tym bardziej na północy nie ma co się śpieszyć z siewami, gdy termin wsadzenia sadzonek w grunt w tej części kraju przypadnie później niż u nas, z powodu chłodniejszej wiosny. Na północy Polski okres wegetacji jest nieco krótszy.
Pamiętajmy też o jednym – jeżeli nawet nasze rośliny będą później siane, a niekiedy spóźnione o 1-2,5 tygodnia, to gdy trafią w dobre miejsce uprawy, gdy sami o nie zadbamy przez podlewanie, nawożenie czy biostymulację, to szybko nadrobią wzrost przy dobrej pogodzie i mogą przerosnąć nawet te, które wysiano wcześniej, a sadzonki były większe. Nasze sadzonki nierzadko szybciej rosną niż te, co wsadzają sąsiedzi z wczesnych siewów. Kwestia pielęgnacji jest tu bardzo ważna, a każdemu polecamy dodatkowo zgłębić temat biostymulacji, która mocno wspomaga rośliny w okresach stresowych.
Klimat nam się zmienia - nie zapominajmy o tym. Mieliśmy już przypadki mrozów niszczących rośliny po 23 maja. Wiele sadzonek wówczas zginęło w gruncie ale i w tunelach oraz szklarniach. Z tyłu głowy zawsze musimy mieć na to wzgląd - pogoda staje się niestabilna, więc zdarzają się jeszcze lata, że wsadzananie roślin ciepłolubnych ma miejsce dopiero na początku czerwca. Taki mamy klimat można wręcz sparafrazowac pewną polityczkę.
Pod kątem terminów siewów mierzmy zatem siły na zamiary, ale też, gdy nie mamy dobrych warunków lokalowych, to śpieszmy się powoli. W ogrodnictwie nie ma co gnać – ogrodnictwo ma nas wyciszać, relaksować, uczyć. Gonitwa do niczego dobrego nie prowadzi.