
Składany wózek transportowy – ciekawe rozwiązanie do ogrodu
13 kwietnia, 2025
Sadzonki warzyw ze sklepu internetowego – nasz test czy warto
20 kwietnia, 2025Mnożarka do roślin ze starych futryn okiennych – czy warto?

Drugie życie oszklonych ram okiennych
W ogrodnictwie hobbystycznym, każdy radzi sobie jak może przy produkcji własnych sadzonek warzyw i kwiatów. Oczywiście część osób woli kupować gotowce, ale wielu chce tworzyć własne, zwłaszcza jeśli chodzi o odmiany, których nie ma w handlu sadzonkarskim.
Nie można pomijać nigdy w takiej sytuacji tzw. warunków lokalowych, ale i kosztów związanych z własną produkcją. Sadzonki można zasadniczo robić wszędzie, ale pytanie zawsze jest zasadnicze – jakiej jakości to będzie sadzonka i ile wyniesie koszt jej wyprodukowania? Sadzonka tworzona w miejscach słabo doświetlonych, niedogrzanych będzie mizerna, bo rośliny potrzebują światła do życia. Im wcześniej w takich warunkach sieje się rośliny i je uprawia, tym ryzyko marnej sadzonki większe. Często top widać na zdjęciach jakie niektórzy zamieszczają w internecie. Takie rośliny się męczą i często słabiej potem rosną. Owszem można dokupić specjalistyczne lampy doświetlające, ale trzeba przeliczyć potem jak długo musi trwać naświetlanie, czy takie doświetlanie faktycznie ma sens choćby pod kątem kosztów i tego czy faktycznie rośliny lepiej dzięki niemu rosną. Tu pojawia się znów kolejne zagadnienie, czyli kiedy zacząć produkcję na cele hobbystyczne? Niektórzy zaczynaj siewy od stycznia bądź lutego, inni zaczynają je możliwie najpóźniej jak się da. Każdy decyduje sam za siebie, ale nie mając dobrego doświetlenia robić rozsadę w styczniu bądź lutym? To trochę dziwne, ale cóż….każdy ma taką sadzonkę jaką sam sobie wytworzy. Byle potem nie narzekać publicznie na problemy z jej jakością.
Nie każdego stać choćby na ogrzewane ogrody zimowe, szklarnie czy tunele, zwłaszcza w czasach, gdy energia jest nieproporcjonalnie droga w stosunku do zarobków. Trzeba zatem trochę kombinować, ale także mierzyć siły i zamiary na posiadane możliwości lokalowe i techniczne. Nie sztuką jest rzucać się z motyką na słońce, jeśli wiadomo, że ryzyko porażki jest wysokie.
Wielu z nas zainwestowało w ostatnich latach w tunele całosezonowe (folia nie jest ściągana na zimę) oraz szklarnie (zwłaszcza poliwęglanowe). To bardzo dobra inwestycja uprawowa, bo pozwala troszkę „poszaleć” z ciekawymi roślinami, ale są to także miejsca, które można wykorzystać na przyśpieszoną produkcję własnych sadzonek. Oczywiście, kto ma środki i możliwości techniczne ten może jak najbardziej podłączyć ogrzewanie gazowe, elektryczne bądź na paliwa stałe do takich osłon, a nawet zainwestować w oświetlenie, co pozwala na uruchomienie produkcji jeszcze na początku zimy. Większość z nas jednak licząc się z kosztami, ale nie mając alternatywnych miejsc na produkcję sadzonek wykorzystuje je jako miejsca do montażu tzw. mnożarek (inspektów, pikowników) uruchamianych od marca bądź kwietnia jako tymczasowych miejsc do siewów, pikowania oraz okresowego przechowywania sadzonek warzyw, kwiatów i ziół preferujących wyższe temperatury. Mnożarki zaczynają coraz bardziej zyskiwać na popularności w dobie rosnącego zainteresowania produkcją własnych sadzonek.
O co w tym chodzi, że mnożarki stają się popularne? Otóż….ogrzanie całego tunelu i szklarni, które siłą rzeczy nie są szczelne to jednak wyzwanie finansowe, ale i logistyczne. Z tego powodu trzeba ograniczyć powierzchnię, którą się nagrzewa w sytuacjach ewentualnego spadku temperatur. To z tego choćby powodu praktykuje się obniżanie „sufitów” aby ciepło utrzymać jak najbliżej strefy rozwoju roślin. Ostatnim trendem u miłośników własnych sadzonek, którzy mają tunele i szklarnie w swoich ogrodach jest montowanie w ich wnętrzu dodatkowych osłon, które da się łatwo i niskim kosztem dogrzać od końca zimy lub od początku wiosny w sytuacjach nagłego spadku temperatur. Takie rozwiązanie sprawia, że wewnątrz dodatkowej osłony jest cieplej, bo sama jest izolowana, ale też można ją szybciej dogrzać, bo ma małe gabaryty. Taki podwójny tunel czy szklarenka mają wbrew pozorom sens.
Stosując mnożarki, większość osób która je buduje wpierw prowadzi siewy i wstępną uprawę roślin na parapetach okiennych i z chwilą, gdy już się nie mieszczą bądź widać, że wyciągają się rośliny do światła lub bledną. DIONP okresowo w swojej szklarni z poliwęglanu montuje od marca mały tunel, który jest dogrzewany nocą grzejnikiem elektrycznym olejowym uruchamianym o zaprogramowanych godzinach. O naszej mnożarce pisaliśmy TUTAJ.
Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest choćby wykorzystanie starych futryn okiennych ze szkła. Część ludzi z nich buduje choćby całe szklarenki, ale można z nich także zrobić tymczasową mnożarkę. Dzięki przeszkleniu do wnętrza takiego inspektu wpada dużo światła z boku i góry.
Jedni mając dużo futryn okiennych budują z nich boki i dach mnożarki, co wpływa na polepszenie doświetlenia, ale i ogranicza utratę ciepła. Spód zostawiają albo jaki jest (czyli goła gleba) albo też układają na nim styropian, który doskonale izoluje bądź inne materiały np. deski, tkaniny, włókninę, kostkę itd. Inni szybami okładają tylko boki mnożarki, a dach np. okrywają folią ogrodniczą. Na wypadek spadku temperatur całość można dodatkowo okrywać białą, grubą agrowłókniną, która dodatkowo wszystko izoluje. Tworzy się wówczas niejako kokon.
Mnożarki sprawdzają się zwłaszcza na przełomie zimy i wiosny, gdy owszem mogą pojawiać się przymrozki, ale nie są one już zwykle tak duże jak w środku zimy (nawet w ostatnich latach, gdy zim prawie nie ma). Takie mnożarki na wypadek zapowiadanych spadków temperatur można bowiem dość prosto i tanio ogrzać. Zwykle używa się zniczy palących się 24-48 godzin, które przełamują temperaturę wewnątrz. Ustawienie kilku z nich, przy obniżonym suficie mnożarki dobrze sobie radzi nawet jak temperatury spadają do -5 stopni Celsjusza na zewnątrz, bo osłona w osłonie dodatkowo ogranicza spadek temperatury. Ogrzewanie zniczami w zależności od ich liczby potrafi podnieść temperaturę w mnożarce o małych gabarytach nawet o 5-10 stopni, jeśli całość dodatkowo się osłoni np. agrowłókniną. Trzeba jednak zawsze pamiętać o BHP jak używa się zniczy, aby nic się nie zapaliło np. na wypadek pęknięcia znicza, czy też kontaktu żywego ognia z czymś łatwopalnym. Znicze trzeba tak ustawiać, aby niczego nie dotykały i najlepiej na podłożu niepalnym. Lepiej dmuchać na zimne. Zamiast zniczy można choćby do wnętrza mnożarki włożyć gazowe grzałki. Nierzadko są to choćby tzw. kuchenki turystyczne gazowe na kartusze. Niekiedy są to elektryczne grzałki (w tym nagrzewnice), jeżeli ma się dostęp do prądu. Trzeba jednak przewidzieć ich moc – bo jak się ustawi za wysoką to zamiast uratowania roślin można je „ugotować” przy mnożarce małych gabarytów. Na rynku można także znaleźć małe grzałki elektryczne zasilane np. z akumulatorów czy powerbanków ale warto zawsze sprawdzić jaka jest ich moc.
Niektórzy ogrodnicy zamiast grzałek gazowych i elektrycznych zaczęli w ostatnich latach używać tzw. ogrzewaczy chemicznych sprzedawanych choćby dla miłośników podróży i biwaków. Takie podgrzewacze zawierają w sobie odpowiednią mieszankę nietoksycznych substancji, gdyż pochodzenia naturalnego, czyli żelaza, wermikulitu, wody, węgla aktywowanego, czy też soli, które po kontakcie z powietrzem wchodzą w reakcję termiczną wydzielając ciepło. Po aktywacji zaczynają działać natychmiast i utrzymują temperaturę przez co najmniej 10-12 godzin. Średnia wartość cieplna wynosi 52 stopni Celsjusza, a w maksymalnym momencie ogrzewacz może osiągnąć 62 stopnie. Kupując takie podgrzewacze warto jednak wcześniej przetestować jak długo utrzymują ciepło i jaka jest jego wartość, bo dzięki temu będzie wiadomo, ile takich podgrzewaczy włożyć do wnętrza mnożarki. Przy nich także trzeba zachować izolację np. od roślin, aby nie poparzyły się.
Z reguły trzeba przyjąć, że mnożarki buduje się w takich terminach, że ryzyko silnych mrozów jest małe. Wymienione sposoby dogrzewania powinny być raczej awaryjną reakcją na zapowiadane spadki temperatur niż standardem, no chyba, że mnożarkę traktujemy jako długoterminowe miejsce produkcji i ogrzewanie jej wliczamy w całościowy koszt produkcji sadzonek.