
Pofarbowane wrzosy i wrzośce – urok czy kicz? Kilka przemyśleń o sztucznym barwieniu roślin
7 października, 2025Żywotniki w ogrodzie, czyli nie każda roślina to „tuja”. Czy tujoza to zagrożenie?

Tuja czy nie tuja? - oto jest pytanie...
Tuje to potoczne nazewnictwo na rośliny iglaste zaliczane do rodzaju żywotnik (Thuja). Nazwa nawiązuje do pierwszego członu nazwy łacińskiej, czyli „Thuja” stąd spolszczono ją do określenia tuje. Poprawna jednak nazwa na te rośliny to żywotniki. W świecie hobbystów ogrodniczych często błędnie określa się mianem tuj także te rośliny, które są do nich podobne, ale de facto nie są tujami (czyli roślinami z rodzaju żywotnik), choć należą do tej samej rodziny cyprysowate.
Jest 5 gatunków żywotników na świecie, a w Polsce najpopularniejszy jest żywotnik zachodni
Żywotniki są to rośliny wywodzące się z Ameryki Północnej, choć niektóre gatunki pochodzą z Azji. Nie występowały one nigdy naturalnie w Europie, a ich obecność to efekt introdukcji a raczej kolonizacji, czyli celowego wprowadzenia na nowe obszary, głównie pod cele ozdobne. Jak najbardziej można zatem określić żywotniki roślinami obcego pochodzenia, jednakże już są w pełni zadomowione.
Żywotniki należą do rodziny cyprysowatych (Cupressaceae Rich. ex Bartl.), rodzaju żywotnik (Thuja) i obejmują występowanie 5 gatunków na świecie w ramach, których jest niezliczona liczba odmian. Te gatunki to:
- Żywotnik koreański (Thuja koraiensis) – wywodzi się z Azji, a dokładnie z Korei,
- Żywotnik zachodni (Thuja occidentalis) – pochodzi ze wschodnich rejonów Ameryki Północnej,
- Żywotnik olbrzymi (Thuja plicata) – pochodzi z północno-zachodnich rejonów Ameryki Północnej,
- Żywotnik japoński (Thuja standishii) – wywodzi się z Japonii,
- Żywotnik syczuański (Thuja sutchuenensis) – pochodzi z północno-zachodniej części Chin.
W Polsce jak można wyczytać w książce pt. „Rośliny obcego pochodzenia w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem gatunków inwazyjnych” wydanej w 2012 roku przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska uprawia się na największą skalę żywotnika zachodniego (Thuja occidentalis), ale także jest obecny żywotnik olbrzymi (Thuja plicata). Co jednak ciekawe dla miłośników roślin iglastych to na bazie skrzyżowania tych dwóch żywotników powstał mieszaniec określany mianem żywotnika nibyolbrzymiego (Thuja ×plicatoides). Można także spotkać w uprawie gatunki charakterystyczne dla Azji, a zwłaszcza żywotnika koreańskiego (Thuja koraiensis).
W dobie rosnącego zainteresowania uprawą ciekawych gatunków roślin w ofercie handlowej poszczególnych szkółek roślin można znaleźć wiele różnych odmian należących do wymienionych gatunków żywotników, w tym mogą się pojawiać pozostałe gatunki żywotników reprezentowane przez niektóre odmiany.
Nazywane są tujami ale de facto nimi nie są…
Nie wszystko co przypomina tuję nią jest. Jeżeli już ma się używać określenia tuja to warto ją odnosić faktycznie tylko do rodzaju żywotnik (czyli Thuja). Choć zatem w Polsce uprawia się rośliny przypominające tuje, to trzeba wiedzieć, że reprezentują one inne rodzaje niż rodzaj Thuja.
W tym zatem miejscu należy choćby wspomnieć o tzw. żywotniku wschodnim (Platycladus orientalis) zwanym biotą wschodnią lub platykladusem mającym azjatyckie pochodzenie, który również w Polsce jest uprawiany. Ten gatunek potocznie także jest nazywany tują, jednakże choć także zaliczany jest do rodziny cyprysowate to zmieniono mu nomenklaturę i został on zaklasyfikowany do rodzaju biota (Platycladus) jako jedyny przedstawiciel tego rodzaju.
Choć jak wyżej napisano do rodzaju żywotnik zalicza się żywotnika japońskiego (Thuja standishii) to w Polsce pod tą nazwą kryje się często całkowicie inny gatunek, który tują nie jest. Mowa w tym przypadku o żywotniku japońskim (Thujopsis dolabrata), który poprawnie powinien być nazywany żywotnikowcem japońskim. Wywodzi się on z Azji i należy podobnie jak żywotnik zachodni do rodziny cyprysowate, ale już do odrębnego rodzaju jakim są żywotnikowce (Thujopsis). Jak zatem widać żywotnik żywotnikowi nierówny, stąd warto wiedzieć o bogactwie jakie panuje wśród tych roślin.
Las „tujowy” w Polsce? – tak, takie istnieją
W Europie, w tym w Polsce żywotniki rosną stosunkowo niedawno jako gatunki celowo sprowadzane z innych stron świata, ale choćby w Ameryce Północnej tworzą lasy tujowe. Tu doskonałym przykładem jest żywotnik olbrzymi, którego nazwa już wskazuje, że potrafi osiągać duże gabaryty, stąd też jest ważnym drzewem leśnym rosnącym w sąsiedztwie jodły, klonu, jesiona i osiki. Tak jest w Ameryce, a w Polsce?
Tu warto przytoczyć informacje podane w jednej z prac naukowych przez znanego leśnika jakim jest Pan prof. Paweł Kozakiewicz z SGGW w Warszawie. Pan Profesor choćby wskazuje, że żywotnik olbrzymi został sprowadzony na kontynent europejski w 1853 roku. Początkowo był drzewem parkowym, ale zaczęto się nim interesować pod kątem wykorzystania leśnego, stąd też choćby w Wielkiej Brytanii założono nasadzenia leśne z tego gatunku. Co bardzo ciekawe dla nas, to Pan prof. Kozakiewicz podaje, że pierwsze drzewa żywotnika olbrzymiego posadzono w Polsce w 1861 roku w Kórniku (woj. wielkopolskie). Lasy Polskie (LP) na swojej stronie internetowej w artykule z 2015 roku pt. „Czy widzieliście kiedyś tujowy las?” podają, że mamy także w naszym kraju lasy żywotnikowe sztucznie stworzone przez leśników dla celów badawczych. Cytując informacje podane w tym artykule możemy się dowiedzieć, że „żywotnika olbrzymiego można spotkać w lasach 21 nadleśnictw np. Wirty, Łopuchówko, Trzciel, Rogów, Kąty, Karsko, Nowe Ramuki, Nidzica itd. na ogólnej powierzchni 7,8 ha, gdzie często drzewostan tego gatunku odnawia się z samosiewu”. Co szczególnie ciekawe to choćby w nadleśnictwie Trzciel jak możemy wyczytać na stronie LP można odwiedzić las żywotnikowy, który ma już ponad 110 lat, bowiem pierwsze rośliny posadzono tam dla celów doświadczalnych w 1914 roku. Znajduje się on cyt. „na terenie leśnictwa Jasieniec pomiędzy szkółką leśną , a kwaterą łowiecką, tuż przy pasie autostrady A2”.
Wykorzystanie żywotników w Polsce. Skąd się wzięła tujoza a raczej iglakoza? Coraz liczniej zamierają żywotniki – czy to kara za ich sadzenie?
Żywotniki w Polsce są wykorzystywane głównie jako rośliny ozdobne, chociaż niektóre z nich można wykorzystać choćby w przemyśle meblarskim, czy też ziołolecznictwie. Cel dekoracyjny to jednak podstawowa przesłanka do ich namnażania w szkółkach i sadzenia. Żywotniki (głównie zachodni) to bardzo często podstawowa roślina do tworzenia tzw. zielonych ogrodzeń, stąd też są sadzone wzdłuż ogrodzeń. Mogą także pełnić rolę tzw. zielonej ściany czy też zielonego tła, na którym są prezentowane aranżacje z innych roślin, nie tylko iglastych. Sadzone są także jako pojedyncze rośliny bądź w skupiskach.
Od pewnego czasu można spotkać się z określeniem tujozy. To negatywne odniesienie się do tego, że żywotniki w wielu miejscach zdominowały krajobraz. Ich popularność podyktowana różnymi czynnikami sprawiła, że goszczą nie tylko na prywatnych posesjach, na działkach ROD, ale także zaczęto je powszechnie wykorzystywać w przestrzeni publicznej np. w miastach, do obsadzania terenów zielonych wokół nowych osiedli itp.
Żywotniki jako rośliny zimozielone, bogate w odmiany o różnym pokroju i zabarwieniu igieł, dość wytrzymałe na mniej korzystne warunki uprawy, o silnym bądź wolnym wzroście (w zależności od gatunku i odmiany), nie wymagające wielu prac itp. zaskarbiły sobie wielu sympatyków. Do tego często jako ich wielka zaleta wskazuje się to, że nie zrzucają liści, przez co nie śmiecą (choć jak wiadomo część igieł zrzucają) a to z kolei jest bardzo wygodne, w tym choćby dla służb komunalnych sprzątających miasta czy też wsie.
Jak jednak wiadomo…gdy dana roślina, a raczej dany rodzaj roślin zaczyna zawłaszczać przestrzeń dla siebie to nie jest to dobre tak dla otoczenia jak i samych roślin. Kto interesuje się tematem ten doskonale wie, że żywotniki sadzono głównie przez to, że nie wymagają dużych nakładów pracy, a poza tym są wytrzymałe na pogodę, warunki uprawy, rzadko chorują, w tym dobrze sobie radzą w środowisku zanieczyszczonym choćby przez działalność przemysłową, czy też przy szlakach komunikacyjnych. To jednak już odchodzi do lamusa, bo niemal już każdy dostrzega wokół siebie, że to się zmienia.
Coraz więcej widać chorujących czy też uszkadzanych przez szkodniki roślin żywotników. Jeszcze więcej jest zasychających, tak nowo posadzonych, jak i egzemplarzy mających po kilkadziesiąt lat. Coraz więcej się tych roślin wycina, bo zamarły w ostatnich kilku latach. Jest wiele powodów takiej sytuacji, które opisaliśmy w oddzielnych artykułach, ale jedno jest już pewne – nie są to już tak wytrzymałe rośliny jak kiedyś, bo dzisiaj już nie tylko pogoda w Polsce sprawia im kłopoty, ale i inne czynniki, w tym choroby i szkodniki, którym właśnie sprzyja nadmierna liczba żywotników w danym miejscu. Po części to sam człowiek doprowadził do tego, że rośliny te stają się coraz trudniejsze w uprawie, a pogoda dołożyła do tego swoje, w tym obserwowane zmiany klimatyczne – brak zim, susze, duże wahania temperatur i wilgotności, silne promieniowanie słoneczne itd.
Żywotniki przez swoją popularność uprawy zagarnęły w niektórych miejscach przestrzeń dla siebie, często wypierając inne gatunki (zwłaszcza liściaste). Pojawiły się ogrody, w których żywotniki razem z innymi iglakami i trawnikiem całkowicie zdominowały florę danego miejsca. To może powodować zubożenie bogactwa flory i fauny w niektórych miejscach. Oczywiście, nikt nie ma prawa ingerować w prywatne ogrody i nasadzenia jakie w nich są, ale jak najbardziej, gdy mowa o przestrzeni publicznej, to powinno się dążyć do utrzymania różnorodności gatunkowej, bo to jest zawsze z korzyścią dla życia biologicznego.
Dominacja żywotników, w połączeniu z innymi roślinami iglastymi bez obecności choćby roślin kwitnących, roślin liściastych może zubażać dane otoczenie w życie biologiczne, gdyż takie rośliny nie są atrakcyjne choćby dla owadów zapylających. Podstawową zasadą powinno być urozmaicanie składu gatunkowego roślinności na danym terenie, bo to zarówno sprzyja życiu mikro jak i makrobiologicznemu. Oczywiście trzeba wówczas pamiętać o tym, że osobno tworzy się założenia dla roślin iglastych i innych kwaśnolubnych (np. wrzosy, wrzośce, azalie, rododendrony…) preferujących niższe pH podłoża a osobno z pozostałych roślin preferujących obojętne bądź lekko zasadowe środowisko glebowe.
Tuje jako wróg publiczny?
W tym miejscu musimy się odnieść do przykrej sytuacji jaką jest agresja wobec tuj czyli żywotników jaka od kilku lat się nasila zwłaszcza w social media. Rozumiemy, że dominacja żywotników w niektórych miejscach może denerwować część osób i także jako DIONP uważamy, że to niedobre dla bioróżnorodności flory i fauny ale….nie należy absolutnie obrażać osób, którym żywotniki, czy też inne iglaki się podobają i je wprowadzają do swoich ogrodów. Nikt z nas nie ma prawa ingerować w indywidualne ogrody i upodobania indywidualnych osób. To jest dokładnie tak jakby nagle ktoś obcy zaczął nam ustawiać życie…czy to miłe? No nie jest to miłe… Owszem możemy takie osoby uświadamiać, ale w sposób kulturalny i grzeczny, ale nigdy atakować za to, że mają więcej iglaków na swoim terenie. To jest wówczas 100% podłość i świadczy tylko źle o osobie atakującej.Gdy jednak iglakoza opanowała tereny publiczne, to jak najbardziej można interweniować u zarządzających danym obszarem.
Nie popieramy, a wręcz piętnujemy takie sytuacje, gdy sąsiedzi sobie celowo niszczą tuje np. przez ich opryskiwanie lub podlewanie glifosatem lub innymi substancjami chemicznymi zawartymi w pestycydach, czy też podlewają takie rośliny różnego rodzaju kwasami. To jest po prostu podłość, ale też taka podłość, którą łatwo jest sprawdzić badając zniszczone rośliny czy też glebę, w której rosły na zawartość pozostałości pestycydów i innych substancji szkodliwych. Jeżeli ktoś myśli, że nie da się tego wykryć czym zniszczono rośliny to jest w ogromnym błędzie – 40 lat temu może tak, ale nie w dzisiejszych czasach, gdy są w Polsce doskonale wyposażone laboratoria analityczne zajmujące się pozostałościami szkodliwych substancji w glebie, wodzie czy materiale roślinnym.
Jeżeli choćby tuje posadzono zbyt blisko granicy działek, albo zacieniają zbyt nasz teren, uszkadzają ich korzenie np. murek ogrodzeniowy, czy też w inny sposób wkraczają na inną już własność, to są od tego odpowiednie przepisy prawne, które warto wykorzystać a nie samodzielnie wymierzać kary choćby niszcząc rośliny. Za to można być ukaranym i to dość surowo. Gdy jeszcze ktoś zastosuje chemikalia to można być oskarżonym o celowe skażenie środowiska – ludzie nie zdają sobie sprawy jak przez głupie działanie mogą potem nie wyjść z sali sądowej, bo zniszczenie czyjejś rośliny to jedno, ale skażenie środowiska (woda, gleba, ryzyko zabicia mikro i makroorganizmów itd.), czy też użycie nielegalnych substancji to już są to sprawy bardzo poważne. Lepiej merytorycznie porozmawiać w sytuacji konfliktowej z sąsiadem, tudzież znaleźć jako pomoc czy to specjalistę zajmującego się roślinami czy po prostu urzędnika, aby pomogli nam rozwiązać problem a nie samemu bawić się w tego jedynego sprawiedliwego.
Nie ulegajmy propagandzie anty-tujowej
Na łamach naszego portalu już poruszaliśmy problem siania nienawiści do żywotników czy też osób je uprawiających, jak również rozpowszechniania fake newsów o zagrożeniu toksykologicznym jakie rzekomo niosą ze soba tuje, które mogą zawierać toksyczny tujon (o tujonie piszemy TUTAJ). Tuje nie są roślinami, które wykorzystuje się kulinarnie. Nie są też składnikiem pasz dla zwierząt. Ryzyko zjedzenia tych roślin przez człowieka czy też zwierzęta jest bardzo bardzo małe. Wystarczy samemu dla celów testowych wziąć gałązkę do buzi i ją troszkę pożuć - jest smaczna? Oczywiście, że nie !!! Jest ohydna w smaku, dlatego trzeba mieć wyjątkowo spaczony zmysł smaku aby jeś tuje i nie czuc tego posmaku.
Oczywiście mamy też wmawiane, że tujon uwalnia się w postaci olejków eterycznych, które wąchamy. Oczywiście, że te olejki są, unoszą się do atmosfery, w tym mieszają się z powietrzem, dokładnie tak samo jak olejki uwalniane przez inne rośliny. Jakie musi być stężenie tych olejków żeby wchłonąć taką dawkę tujonu, która może nam zaszkodzić? Tutaj znowu wracamy do punktu - kim trzeba być, żeby niuchać (wąchać) tuje jak opętany? Jeżeli kogoś tak rajcuje zapach tuj, że tkwi godzinami z nosem w jej gałązkach, to jest to sprawa raczej dla psychologa, a nie dla toksykologa.
Nie ulegajmy komentarzom czy też innym wpisom osób, które straszą nas tujami, bo akurat żywotniki nie są przecież aż tak atrakcyjne, że niemal się w nie wtulamy. Raczej nie robią efektu woww jak choćby rośliny kwitnące.