Długo szykowalam się to tego artykułu ale już najwyższy czas. Zaczynają pojawiać się sezonowe stoiska na bazarach, targach, przy drogach, marketach, koło kwiaciarni z roślinami ozdobnymi. Niestety, zwłaszcza na mniej doświadczonych ogrodników, czekają pewne pułapki z tym związane.
Jestem od wielu lat klientką takich stoisk i mam kilka uwag dotyczących niektórych sprzedawców. Postanowiłam o tym napisać. Najpierw jedno zastrzeżenie. Jest dużo kompetentnych i uczciwych sprzedawców. Nie chcę tutaj nikogo urazić, jednak zdarzają się dość często przypadki kompletnego braku wiedzy czy wręcz oszukiwania klientów. Wszystkie opisane tu sytuacje są prawdziwe. Jakie są podstawowe "grzechy" niekompetentnych i nieuczciwych sprzedawców, z których niektórzy sami produkują sadzonki?
Omówię powyższe przypadki obrazując przykładami z mojego otoczenia.
W ubiegłym sezonie miałam przynajmniej dwa przypadki, kiedy sprzedająca sadzonki zupełnie nie znała nazwy roślin, które mnie zainteresowały. Ja też nie miałam pojęcia, co to jest. W przypadku jednej rośliny Pani sprzedająca wiedziała, że jest to coś na literę "L". Dzięki temu znalazłam nazwę, wpisując różne hasła kluczowe w wyszukiwarce internetowej typu: rośliny o niebieskich kwiatach i szukając tych na “L”. Okazało się, że ta urocza roślinka to litodora. Kupiłam ją.
Kolejny przykład dotyczył barbuli. Tutaj pani nie wiedziała nic na temat rośliny jaką miała w ofercie. Zrobiłam zdjęcie i pomogli mi niezawodni grupowicze DIONP na Facebook. Barbula dzięki tej pomocy trafiła do mojego ogrodu, ale sprzedająca nawet, kiedy kupując podałam jej poprawną nazwę rośliny, nie zapisała jej i upierała się, że to nie to. Jak pokazało jednak życie - to była barbula.
Często spotykam się też z taką sytuacją, że kiedy pytam o nazwę konkretnej rośliny skalnej pada odpowiedź, że to " skalniaczek", floksy szydlaste bywały określane "goździczkami " a rojniki "kaktusikami" - nie są to nawet regionalne nazwy roślin, które niekiedy się spotyka. Dość często spotykam się z sytuacją, że sprzedający zapytani o to, jak długo kwitnie dana roślina odpowiadają - całe lato, mam w ogrodzie, sprawdziłem. I to jest zwykle prawda, jeśli chodzi o kwiaty jednoroczne. Natomiast taka informacja odnośnie bylin, to jawne oszukiwanie klienta. Moja niebieska litodora też miała kwitnąć przez całe lato. Jeszcze nie znałam jej nazwy, kiedy w czasie zakupu zwróciłam pani sprzedającej uwagę, że roślina ładna i kupię ją, ale ona nie będzie kwitnąć od wiosny do jesieni, bo to bylina. Sprzedawcy oferują czasem nieświadomym klientom skalnice, żagwiny i inne rośliny kwitnące wiosną twierdząc, że będą zdobiły balkon przez cały sezon, a prawda jest zupełnie inna, kwitną tylko okresowo i potem zawiedzeni klienci często je wyrzucają myśląc, że coś się stało złego, albo zalewają je nawozami do roślin kwitnących licząc, że uda się pobudzić kwitnienie - natury nie da się oszukać, roślina kwitnąca raz w sezonie zwykle nie powtarza procesu.
Czasem sprzedający twierdzi, że nie wie, czy dana roślina przetrwa zimę w ogrodzie ale zdarza się, że celowo ukrywa fakt, że w polskich warunkach dana roślina jest sezonowa. Jeszcze większym “grzechem” jest oferowanie klientom roślin wrażliwych na najmniejszy mróz, nie informując ich o tym. Zareagowałam, kiedy w kwietniu sprzedająca nie poinformowała starszego pana, który chciał kupić aksamitki w celu posadzenia na cmentarzu o tym, że taki zakup to tylko wyrzucone pieniądze w błoto, bo kwiaty zmarzną. A wystarczyło zamiast tego zaoferować bratki czy choćby stokrotki.
Dość często spotykam się z sytuacją, że sprzedający nie wie, czy oferowana roślina jest płci męskiej czy żeńskiej. Jest to istotne w przypadku zakupu roślin "rozdzielnopłciowych" jak choćby ostrokrzew, wierzby czy aktinidia (mini kiwi). W ten sposób kupiłam “męskiego” ostrokrzewa, a zależało mi na egzemplarzu żeńskim - na etapie małej sadzonki nie można prosto odróżnić płci (tym bardziej, gdy klient nie znam się na tym), zatem sprzedawca powinien wiedzieć co sprzedaje. Teraz muszę zatem dokupić mojemu ostrokrzewowi partnerkę i już wiem na co zwracać uwagę, ale od tego są sprzedawcy, aby doradzać, gdyż nie każdy musi mieć pełnię wiedzy o wszystkich roślinach. O nich się często uczymy w trakcie uprawy.
Opisałam przykłady roślin ozdobnych, ale dokładnie taka sama sytuacja dotyczy choćby rozsady warzyw. Na etapie sadzonki nie da się często poznać jaka to konkretnie odmiana. Uczciwy sprzedawca oznacza to choćby etykietą z nasion lub zwykłym opisem. Ten nieuczciwy (to zwykle dzieje się na bazarach) dostosowuje nazwę do tego czego oczekuje klient, czyli rozsada kapusty jaką ma na sytoisku dla jednego klienta jest choćby "Kamienną Głową" ale dla drugiego już będzie odmianą "Amager". Sprzedawca liczy na to, że laik się nie zorientuje, a w gruncie jak ktoś posadzi to różnic nie wyłapie. Często tak jest właśnie, gdyż niekiedy cechy odmianowe są na tyle delikatne, że tylko specjalista wyłapie że to różne odmiany.
Ważną kwestią są także rośliny sadownicze, zwłaszcza te, które do prawidłowego wydania plonu potrzebują rośliny zapylającej (tzw. zapylacza) innej odmiany. Dotyczy to choćby czereśni, jabłoni. Sprzedawcy często tego nie mówią a po kilku latach okazuje się, że jak w pobliżu nie ma innych roślin podobnego gatunku, to plony są słabej jakości i bardzo małe. O plonowaniu niektórych roślin nie tylko pszczoły i inne owady zapylające decydują, ale także obecność w sadzie roślin-zapylaczy.
Kupując drzewa i krzewy owocowe, które będą rosły w ogrodzie wiele lat nie zawsze pamiętamy jakie odmiany zakupiliśmy. To bardzo ważne żeby wiedzieć co się ma, aby na wypadek niepowodzenia z jednymi odmianami, nie kupować ich ponownie. Tu niestety dopiero po kilku latach można to zweryfikować. Poleca się zatem, żeby po zakupie i wsadzeniu w grunt roślin przymocować do nich małą etykietę z plastiku, która przetrwa lata, ale będzie pokazywała jaką odmianę się ma.
Sytuację z jakością sprzedawanego materiału roślinnego troszkę powinno rozwiązać paszportowanie roślin jakie wprowadzono od 2020 roku. Każda osoba, która dla potrzeb zarobkowych sprzedaje rośliny MUSI posiadać paszport dla tej rośliny, Dotyczy to sprzedaży na bazarach, w internecie, we wszystkich miejscach detalicznego i hurtowego obrotu roślinami.
Szczegóły dotyczące Paszportów dla roślin można znaleść na stronie Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
To na razie tyle przykładów. Jak sobie w takich sytuacjach radzić? Czy kupować na takich stoiskach czy nie? - uważam, że należy kupować ale mieć ograniczone zaufanie. Pewnie właściciele renomowanych szkółek są oburzeni takimi praktykami, jednak nie każdy ma możliwość zakupu w takiej szkółce z różnych powodów, choćby braku ich w najbliższej okolicy. Kupując na takich stoiskach wspieramy jednak lokalnych przedsiębiorców. Mamy jednak prawo wymagać od nich przynajmniej podstawowej wiedzy o towarze, który sprzedają - za to przecież płacimy. Osobiście mówię takim sprzedającym , że wiedza o roślinach przysporzy im klientów. Zachęcam także wszystkich kupujących, aby domagali się takich informacji od dostawców - to wymusi na nich konieczność uczenia się, a zarazem będzie sygnałem, że klient jest świadomy i wie czego chce. Reagujmy (w tym sama to robię) na celowe wprowadzanie w błąd, bo niewiedzę jeszcze można tolerować, wszak nie ma omnibusów, ale celowe wprowadzanie w błąd dla zysku (upchania towaru) to już działanie nieetyczne, wręcz oszustwo. Pamiętajmy także o tym, że kiedy mam wybór, to zawsze kupujmy rośliny u kompetentnych i uczciwych osób. I co najważniejsze - pomagamy sobie nawzajem. Od tego są choćby takie grupy jak Działka i ogród naszą pasją” - wystarczy wrzucić zdjęcie lub opis rośliny, a miłośnicy ogrodów szybko udzielą stosownych informacji, w tym na podstawie własnego doświadczenia.