Czy w ogrodnictwie kłamie się? Oczywiście, w zależności od tego co chce się ugrać i czy odbiorcy w to uwierzą. Z tego powodu powstał mit trujących żywotników zachodnich (czyli potocznie tuj). News o trujących tujach i wzywanie do ich wycinania w ogrodach krąży w internecie od kilku lat. Zwykle powielają go osoby niemające żadnego ogrodu, albo tacy, którzy uważają tuje za gatunek obcy w florze Polski i z jakiegoś powodu chcą, aby znikły.
Przeciwnicy żywotników wskazują, że w tujach jest groźny związek chemiczny zwany tujonem, który może pogarszać zdrowie człowieka, stąd też zalecają, aby od tuj trzymać się z daleka. Mają racje, że w tujach jest tujon - nazwa tego związku pochodzi zresztą od łacińskiej nazwy żywotnika - Thuja, stąd tujon.
Na temat fake newsa o tujach wypowiadały się czołowe portale ogrodnicze i ogrodnicy znani z pierwszych stron gazet. DIONP dołącza do nich bo sami mamy tuje jako żywopłot, a zadaniem strony jest szerzenie rzetelnych informacji.
Tujon (C10H16O) to chemiczny związek organiczny należący do terpenów. Jest rozpuszczalny w alkoholach, tłuszczach i w eterze. Nie rozpuszcza się w wodzie. Jest to związek znany w medycynie ludowej. Zawarty jest w olejkach eterycznych wydzielanych przez różne rośliny. Jest to związek dyskusyjny, gdyż z jednej strony leczy, a z drugiej truje - kwestia dawki ale i wrażliwości organizmów na niego. Są dwa izomery tego związku - alfa i beta. Alfa-tujon jest obecny np. w bylicy piołunie, ale także w popularnej szałwii lekarskiej. Beta-tujon można znaleść we wrotyczu pospolitym. W żywotnikach może być obecny alfa i beta-tujon.
Skoro tujon jest w szałwii, którą się pije w postaci herbatek lub dodaje liście jako przyprawę do potraw powstaje pytanie dlaczego krytycy tuj nie atakują szałwii? Dlaczego nie atakują herbatki z bylicy, albo maści z wrotyczu? No właśnie...to ten sam związek...więc jak nie wiadomo o co chodzi chodzi o wiadomą rzecz - sławę, rozpoznawalność, może pieniądze? - nie wiemy tego, co stoi za osobami, które atakują tuje, których się nie spożywa, a milczą na temat innych roślin wykorzystywanych w zielarstwie, które przyjmuje się albo doustnie, przez wdychanie (olejki z wrotyczu) albo postaci zewnętrznej i zawierają ten sam związek - rzekomo bardzo groźny.
Tujon jest szkodliwy w wysokich dawkach i to jest prawdą. W małych jest wykorzystywany m.in. do pobudzania ośrodkowego ośrodka nerwowego. Wywołuje stan pobudzenia psychicznego ale i ruchowego. Jest stosowany np. do leczenia bóli reumatycznych, mięśni i ścięgien. Przykładowo środki na bazie wrotyczu zawierającego Beta-tujon to znane od lat preparaty zwalczające pasożyty w organizmie. Problemem jest to, że tujon stosowany przez osoby nieznające się na ziołolecznictwie może być groźny, a nawet bardzo groźny. Jest to związek, który przedawkowany może zablokować receptory GABAa, a to doprowadzić może do drgawek, drżenia mięśni, konwulsji. Może wywoływać stany napięcia, pobudzenie, halucynacje, nie wspominając o rewolucjach żołądkowych. Z uwagi na duże zagrożenie, tujon zawarty w różnych preparatach spożywczych (np. alkohole typu wermut, wódka piołunówka, herbaty ziołowe) lub stosowanych leczniczo jest poddawany kontroli na poziom zawartości. Z tego powodu nie powinno się roślin zawierających ten związek stosować byle jak, a już szczególnie komukolwiek doradzać picie różnych naparów powstałych z roślin go zawierających typu wrotycz. Idiotyczne porady z internetu jak w domowych warunkach zrobić wódkę ziołową z tui powinny być ścigane z urzędu.
Nadal jako Społeczeństwo musimy się sporo uczyć o ziołolecznictwie. Nie wszystko co naturalne jest bezpieczne. Ziołami można człowieka nawet zabić - kwestia dawki. Z tego powodu na naszych stronach (firmowanych jako DIONP) nie zezwalamy na porady lecznicze z wykorzystaniem ziół, których nie udzielają specjaliści legitymujący się certyfikatem ukończenia choćby towaroznawstwa zielarskiego czy medycyny naturalnej. Szczególnie jesteśmy uczuleni na porady leczenia tujonem, bo wiemy, że związek ten jest groźny, ale nie znamy nikogo, kto leczy ludzi żywotnikami.
Jako, że tuja nie jest jadalna, lecz jest rośliną ozdobną, stąd też zaskakujące są wpisy w internecie nawołujące do jej wycinania. Ciekawe jak wyglądałyby posty w internecie nawołujące do tępienia szałwii, która tujon też zawiera i w dodatku, którą się w domu używa zewnętrznie i wewnętrznie (herbatki). To samo jest z piołunem? Nikt się nie odważy do tego nawoływać, dlatego tuje chce ktoś z innego powodu wytępić w Polsce, a tujonu używa jako miecza myśląc, że ludzie nie czytają fachowych porad. Już wystarczy otworzyć zwykłą Wikipedię, aby zobaczyć w jakich roślinach tujon się znajduje i które człowiek stosuje w różnych postaciach.
Tak, jak jeden człowiek reaguje na pyłki traw, drugi na mleko, trzeci na czekoladę, a jeszcze inny prawie umiera po ukąszeniu przez pszczołę, tak samo jest z tujami. Jednym osobom nic się nie dzieje, a innych dusi zapach tui (olejków eterycznych zawierających tujon), albo reagują alergią. Przecież to chyba wie każdy, że ludzie są różni i mają różną podatność na to co je otacza. Tuja jest tylko rośliną ozdobną, zatem człowiek rzadko koło niej blisko przebywa, a żeby mieć intensywny kontakt z jej olejkami trzeba ją albo zrywać, albo cały czas siedzieć blisko niej. Osoby wrażliwe na tuje raczej ich nie sadzą, wszak widzą, że coś się im złego dzieje przy kontakcie z tymi roślinami. Powstaje pytanie czy tak samo reagują np. na szałwię?
DIONP ma kontakt z producentami żywotników, którzy materiał rozmnożeniowy tych roślin robią od 40 lat. Żadna z tych osób jakie poznaliśmy nie potwierdziła tego, że tuje robią im jakąkolwiek krzywdę. Skoro tujon nie truje ich producentów, którzy mają codziennie z nimi kontakt, przez wiele lat, to o co chodzi w tym wszystkim? Pomyślmy czasem gdy widzimy różne wpisy w internecie.
Ten pogląd nie jest nasz, ale w rozmowach ze szkółkarzami padła informacja, czy uczepienie się tuj jako roślin trujących nie jest przypadkiem działaniem mającym na celu zatrzymanie ich sprzedaży? Ot, taka wojna w środowisku producentów roślin? Tylko, kto byłby tak nieodpowiedzialny?
Już były w internecie akcje typu - nie uprawiaj oleandrów, wytnij złotokap, nie uprawiaj datury i rącznika. Usuń z domu difenbachię itd. Zdaniem DIONP są to tematy zastępcze. Ludzie wiedzą, że wiele roślin po spożyciu dużych ich ilości, może powodować różne objawy niekorzystne i nie jest to nowość. Sęk w tym, że roślin ozdobnych, niejadalnych raczej nikt świadomie nie spożywa. Owszem są dzieci w domu, ale od czego są rodzice? Trzeba je chronić przed takimi roślinami. To samo jak są zwierzaki w domu lub ogrodzie - trzeba dbać o to, żeby roślin ozdobnych trujących nie podjadały.
Mało tego, dlaczego tak mało się mówi, że rośliny jadalne też mogą nas podtruć i wywołać choćby roztrój żołądka - przykład bakłażan, zielony ziemniak (solanina). A liście rabarbaru? - zawierają zbyt dużo kwasu szczawiowego i mogą nam zaszkodzić. Temat jest bardzo obszerny i ważny i postaramy się go rozwinąć w kolejnych materiałach. Na ten moment polecamy jedno - czytajmy, uczmy się, aby nikt nami nie manipulował, bo internet to miejsce, gdzie każdy może się ogłosić specjalistą i prawić swe poglądy, a zawsze znajdzie się ktoś kto mu uwierzy. Gdy sami uzbroimy się we wiedzę, to nie tak łatwo nami manipulować i to polecamy.
Masz w ogrodzie żywotniki? Zaczynają zasychać? Sprawdź przypadkiem czy to nie LICINEK TUJOWIACZEK o którym piszemy TUTAJ.