Liście gruszy stają się brązowe albo prawie czarne, to samo zawiązki owoców. Wyglądają jakby zostały spalone palnikiem. Czarne stają się pojedyncze liście, kwiaty i zawiązki, czasem część drzewka, a w niektóre lata całe drzewo zmienia się na brązowoczarny kolor. Zamierają pędy. Co się dzieje?
To jest objaw bardzo groźnej choroby bakteryjnej grusz, jabłoni i kilku innych gatunków jaką jest zaraza ogniowa wywoływana przez groźną bakterię - Erwinia amylovora. Już sama nazwa tej choroby wskazuje, co się z rośliną dzieje. Wygląda jakby została spalona. Trzeba jednak wskazać, że zarazę ogniową niektórzy mylą z parchem gruszy o którym piszemy TUTAJ, a to są całkowicie odrębne choroby i do siebie niepodobne.
W internecie można wyczytać komentarze niektórych osób, które straszą innych tym, że jak zaraza ogniowa wystąpi w ogrodzie (sadzie) to służby „kwarantannowe” (stare określenie na obecną Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa) przyjadą i wytną drzewa. Mało tego, samemu można się przestraszyć, bo w starszych książkach ogrodniczych pisze wyraźnie, że jest to choroba kwarantannowa, której zwalczanie jest prawnie nakazane. Oczywiście, nowe podręczniki do ogrodnictwa, w tym ochrony roślin już podają aktualne informacje – zaraza ogniowa nie jest już organizmem kwarantannowym na obszarze całej UE, w tym absolutnie żadnemu ogrodnikowi nic nie grozi ze strony służb PIORiN. To jednak nie oznacza, że chorobę można ignorować, wręcz przeciwnie – może to być śmiertelne (dla roślin) zagrożenie. Trzeba z nią bezwzględnie walczyć, ale robimy to dla własnego dobra, dobra sąsiadów, tak, żeby choroba się nie rozprzestrzeniała. Nikt nam tego nie nakazuje, ale sami powinniśmy zrozumieć jak poważna jest to choroba i jakie konsekwencje dla naszych roślin w ogrodzie może mieć.
Sprawca zarazy ogniowej choć w Polsce nie jest gatunkiem kwarantannowym podlegającym obowiązkowemu zwalczaniu, to trzeba wiedzieć, że jest to choroba ściśle kontrolowana przez PIORiN na materiale szkółkarskim, który kupujemy. Chodzi o to, żebyśmy nie kupowali ze szkółek porażonych roślin. PIORiN dba zatem o bezpieczeństwo fitosanitarne roślin, które są w handlu. Trzeba też wiedzieć, że na terenie UE powstały w związku z tą chorobą tzw. strefy chronione, których celem jest zapobiegnięcie pojawu zarazy ogniowej bądź ograniczenie jej adaptacji do nowych warunków klimatycznych i rozprzestrzeniania się. Takie strefy mogą dotyczyć całych państw, czego przykładem jest choćby Estonia, ale mogą dotyczyć tylko niektórych regionów, co obowiązuje choćby we Włoszech. Podstawą działań w takich strefach jest bardzo rygorystyczna kontrola materiału szkółkarskiego i jego przemieszczania.
Objawy chorobowe najczęściej obserwuje się na liściach, ale to także zniszczone kwiaty, zawiązki owoców, uszkodzone owoce oraz pędy. Co ważne podkreślenia – choroba ujawnia się w niektóre lata, ale to, że w jednym roku nie ma objawów nie oznacza, że sprawca znikł. Susza i duże nasłonecznienie są czynnikami ograniczającymi rozwój bakterii.
Pogoda ma tu kluczowe znaczenie, a zwłaszcza wilgotność. Optymalną temperaturą do infekcji kwiatów jest 21–24˚C, ale bakteria pędy może porażać w niższych temperaturach w granicach 15 stopni. Porażeniu sprzyja także zwilżenie tkanek przez deszcz, rosę, mgłę, ale może to być choćby zraszanie młodych drzewek w ogrodach przydomowych. Największe zagrożenie zarazą ogniową występuje w okresie kwitnienia i wzrostu pędów gruszy.
Zaraza ogniowa jest bardzo niebezpieczną chorobą, która może rośliny zniszczyć. Co gorsze, w małych sadach hobbystycznych, w których uprawia się różne gatunki drzew owocowych i ozdobnych dla niej żywicielskich może się przenosić z rośliny na roślinę. Poniżej przedstawiamy najczęściej obserwowane objawy zarazy ogniowej na gruszy:
Pędy – mogą być porażane przez niezależne infekcje, ale także przez wniknięcie bakterii z zawiązków owoców do krótkopędów i następnie do pędu. Młode pędy zamierają od wierzchołka, w tym mogą się zwijać na kształt pastorału. Pojawiają się zagłębione, nekrotyczne, klinowate plamy oddzielone od zdrowej jeszcze tkanki.
W czasie wegetacji, w warunkach podwyższonej wilgotności objawom mogą towarzyszyć wycieki bakteryjne, początkowo białego, a potem żółtawego koloru. Wyciek bakteryjny jest źródłem pierwotnych infekcji kwiatów, liści i pędów, skąd następują infekcje wtórne.
Bakterie Erwinia amylovora zimują na porażonych roślinach na pędach, gałęziach, pniu, śpiących pąkach, ale w żywych tkankach. Wiosną rozpoczyna się infekcja pierwotna np. przez naturalne otwory (miodniki, aparaty szparkowe, przetchlinki, hydatody), a także różnego rodzaju uszkodzenia (np. mrozowe, gradobicie, wiatrołomy, zabiegi pielęgnacyjne typu cięcie – te uszkodzenia sprzyjają infekcjom wtórnym w późniejszym czasie). Wilgotna wiosna sprzyja infekcjom roślin przez wycieki bakteryjne. Nie zawsze ogrodnik jest w stanie je zauważyć. Bakteria rozwija się w tym czasie systemicznie w tkance sitowej. Patogen nie rozwija się w martwej tkance. W późniejszym czasie wegetacji bakteria może się rozwijać na powierzchni roślin bez ich zakażania, skąd łatwo się przenosi na inne rośliny. Rozprzestrzenianiu się patogena pomaga wiatr, deszcz, owady, a także działania pielęgnacyjne człowieka.
Ogrody i przydomowe sady to z jednej strony bogactwo gatunków i odmian, ale z drugiej strony większe ryzyko rozpanoszenia się zarazy ogniowej, gdy będą uprawiane gatunki żywicielskie dla tej bakterii. Bakteria zagraża tak roślinom dającym plony, jak i ozdobnym, w tym dziko rosnącym. Podstawowym żywicielem dla bakterii są rośliny należące do rodziny różowate (Rosaceae). W przydomowych ogrodach, czy też na działkach ROD znajdzie się ogrom roślin umożliwiających bakterii przeżycie, w tym jej rozprzestrzenianie się.
Najważniejszymi z punktu widzenia ekonomicznego roślinami żywicielskimi są: grusze (Pyrus spp.), jabłonie (Malus spp.), pigwy (Cydonia spp.), nieśplik japoński (Eriobotrya japonica), irga (Cotoneaster spp.), głóg (Crataegus spp.), ognik (Pyracantha spp.), jarząby (Sorbus spp.), pigwowiec (Chaenomeles), nieszpułka zwyczajna (Mespilus) oraz głogownik (Photinia).
W małych ogrodach wiele tych roślin rośnie obok siebie, zatem bardzo łatwo bakteria przenosi się z jednej na drugą, choć nie na każdej objawy porażenia są identyfikowane jako sprawcy zarazy ogniowej. Ogrodnik może nawet nie wiedzieć, że jego grusze i jabłonie chorują, bo w sąsiedztwie jest choćby irga czy ognik i na odwrót.
Jak tylko zobaczymy pierwsze objawy chorobowe na którejkolwiek roślinie żywicielskiej dla bakterii wywołującej zarazę ogniową natychmiast musimy prowadzić w ogrodzie/sadzie działania ograniczające przenoszenie się patogena. Na wiatr i deszcz wpływu nie mamy, ale możemy zwalczać szkodniki, które bakterię mogą przenosić, odstraszać ptaki, a zwłaszcza dbać o higienę sprzętu, który wykorzystujemy do przycinania roślin. Sekator może stać się źródłem przenoszenia bakterii na różne rośliny żywicielskie, gdy tniemy nim tak rośliny chore, jak i zdrowe, bez jego każdorazowej dezynfekcji. Mając zarazę ogniową w ogrodzie musimy zmienić tok postepowania, jeżeli chcemy pomóc naszym roślinom i nie doprowadzić do rozwleczenia się bakterii po naszym ogrodzie, ale i ogrodzie sąsiadów. Walka z tą chorobą powinna ogrodników jednoczyć, bo chyba każdemu zależy, aby nasze rośliny przetrwały.
Podstawą jest profilaktyka, tak aby zapobiegać pojawowi zarazy, bo walka z nią jest bardzo trudna. Nie na darmo była to choroba kwarantannowa, której nie udało się i tak zwalczyć. Jest cały czas obecna, więc podajemy najważniejsze sposoby ograniczania ryzyka jej pojawu: